Jonasz Zasowski

Euro 2024, kulisy (social) mediów i dziecięce marzenia, które stały się prawdą. Jonasz Zasowski – jedna z pięciu nowych twarzy TVP, wyłoniona w ramach akcji „Włącz się” – wie dobrze, w jaki sposób przekuwać wieloletnią pasję w ścieżkę zawodową. Absolwent dziennikarstwa i komunikacji społecznej opowiedział nam o tym, jak wygląda praca polskiego dziennikarza sportowego i twórcy internetowego kontentu

Jak można byłoby Cię przedstawić? Może powiesz nam coś więcej o sobie?

Interesuję się szeroko pojętym sportem, zwłaszcza piłką nożną. Od niedawna mam przyjemność pracować jako… Cóż, sporo rzeczy robię w Telewizji Polskiej (TVP) [śmiech]. Ale od miesiąca pełnię funkcję specjalisty ds. mediów społecznościowych. Od dawna pasjonuję się dziennikarstwem, od 6 lat działam w redakcji „Angielskie Espresso” i właściwie to stamtąd się wywodzę. Pracowałem też w branży PR – generalnie zajmuję się słowem mówionym i pisanym.

Nieprzypadkowo chciałam, żebyśmy przeprowadzili naszą rozmowę w czerwcu. Jak tam emocje podczas Euro 2024, które towarzyszą Tobie jako dziennikarzowi sportowemu?

Gdyby ktoś 3 lata temu powiedział mi, że przy kolejnym Euro będę mógł przeżyć tak fantastyczną przygodę i że będę mógł spróbować pracy przy mistrzostwach, to bym nie uwierzył. Oczywiście, dążyłem do tego od zawsze, chciałem znaleźć się w tym miejscu, ale nie spodziewałem się, że stanie się to tak szybko. To wielka przygoda, ogromna przyjemność pracować przy czymś, co się lubi! Przy każdym Euro oglądałem każdy mecz… A teraz mam okazję oglądać te mecze zawodowo i pracować przy nich, tworząc o nich treści w social mediach. Jestem naprawdę podekscytowany możliwością pracy nie tylko przy mistrzostwach Europy. Wkrótce rozpoczną się przecież igrzyska olimpijskie, za 2 lata odbędą się mistrzostwa świata… Mnóstwo ciekawych wydarzeń sportowych, które w normalnych okolicznościach śledziłbym jako obserwator, jako kibic, a teraz będę mógł wykonywać przy nich pracę!

Łączenie zainteresowań z pracą to w pewnym rodzaju sens życia. Spędzamy w pracy 8 godzin dziennie. To 1/3 naszego dnia, więc warto, żeby to było coś przyjemnego. Zachęcam wszystkich do tego, żeby łączyć swoją zajawkę z pracą, bo wtedy nigdy się nie wypalicie! Kolejną 1/3 dnia śpimy i zostaje nam tak naprawdę ostatnie 33% życia do tego, żeby spełniać swoje marzenia. Zachęcam wszystkich, żeby z tego 33% zrobić 66%!

Jonasz Zasowski

Czyli nie jesteś „kibicem okazjonalnym”, a raczej „całorocznym”?

Przyznaję szczerze i uczciwie – piłka nożna jest moim głównym obiektem zainteresowania. Z tego się wywodzę, stąd może mnie ktoś kojarzyć. Praca przy wydarzeniach piłkarskich jest dla mnie najbardziej ekscytująca.

No dobra, to jak to wszystko się zaczęło?

Już od gimnazjum wiedziałem, że chcę być dziennikarzem – wtedy też zorientowałem się, że raczej nie zostanę zawodowym piłkarzem ani w ogóle sportowcem [śmiech]. Ale przecież fajnie byłoby przy tym cały czas istnieć i w tym funkcjonować. Moim wielkim marzeniem było zostać komentatorem sportowym, dziennikarzem. W liceum prowadziłem gazetkę szkolną. Przygoda z „Angielskim Espresso” zaczęła się na studiach – tu poznałem Janka Piekutowskiego, też obecnie dziennikarza, który interesował się piłką angielską i był już w tej redakcji. Od słowa do słowa wyszło, że mógłbym do niego dołączyć. Później zająłem się nieco zaniedbanym wówczas kanałem w serwisie YouTube. Potem dołączyłem do Studenckiego Radia „ŻAK” Politechniki Łódzkiej – tam zdobywałem pierwsze szlify. A przygoda z TVP zaczęła się już po zakończeniu studiów, gdy wziąłem udział w ogólnopolskiej rekrutacji „Włącz się”.

 

Doszły mnie słuchy, że to nie do końca była tradycyjna rekrutacja, podczas której zwyczajnie oceniano Wasze CV. Jak wspominasz ten niecodzienny konkurs?

Przede wszystkim cieszę się, że wysłałem to zgłoszenie. Za pierwszym razem zaproponowała mi to moja mama, ale stwierdziłem, że na pewno się nie uda. Wyszedłem z założenia, że jest wielu utalentowanych ludzi w naszym kraju, którzy też chcieliby dołączyć do tak dużej redakcji. Za drugim razem propozycję rekrutacji podesłała mi moja dziewczyna, więc postanowiłem spróbować.

Na początku nagrałem dwuminutowy film, w którym opisałem siebie. Widocznie wpadło to w ucho, bo zostałem zaproszony do dalszego etapu rekrutacji do redakcji sportowej. Łącznie w tym gronie było chyba 10 osób, przynajmniej w mojej rekrutacji. Zostaliśmy zaproszeni do Akademii Telewizyjnej TVP. To przypominało trochę warsztaty. Zresztą sam dyrektor Akademii powiedział nam, żebyśmy to tak potraktowali, bo tak naprawdę każdy z nas, jeśli już się tutaj znalazł, to jest zwycięzcą. Mnóstwo ludzi wzięło udział w tym konkursie, więc jeśli ten telefon zadzwonił, to rzeczywiście mieliśmy prawo być z siebie dumni. I trochę wtedy ten stres ze mnie zszedł, bo skoro mogłem potraktować to jako warsztat, jako fajną przygodę, to tak chciałem właśnie do tego podejść.

Ja naprawdę podszedłem do tego jak do cennej nauki. Miałem chęć sprawdzenia się w jeszcze jakichś zadaniach podczas rekrutacji. Byli tam przedstawiciele różnych działów, w tym logopedzi. Wszystko wyglądało bardzo profesjonalnie!

Jonasz Zasowski

Zadań było dużo, wszystkie wydawały się bardzo ciekawe. Musieliśmy przygotować wejście na żywo. Dostaliśmy taką depeszę, ja akurat trafiłem chyba nawet na jakąś piłkarską informację, więc było mi trochę łatwiej [śmiech]. Mieliśmy na to kilka minut, ale to nie była jedyna trudność. Zostaliśmy jeszcze podpięci pod słuchawkę i w trakcie wejścia live wydawca cały czas mówił nam coś na ucho –na przykład, że mam podejść bliżej, przestać trząść ręką, zacząć wolniej mówić… To miało sprawdzić, czy jesteśmy w stanie poradzić sobie w trudnej sytuacji, czy nie zawiesimy się.

Podobnych zadań było mnóstwo! Jakaś dyskusja w redakcji, jak przygotowalibyśmy danego newsa do „Sportowego Wieczoru”? Nagrywaliśmy rolki z zaproszeniem na wieczorny program. Przeprowadzaliśmy wywiad, kiedy przeszkadzał nam natrętny kibic. Był też, oczywiście, test z wiedzy o sporcie. To wszystko trwało 3 godziny, a minęło w ułamku sekundy!

Wszyscy rozjechaliśmy się do domów – myślę, że w dobrych humorach. Miałem takie poczucie, że naprawdę tego dnia zaprezentowałem się najlepiej, jak mogłem. Pomyślałem, że jeśli mnie nie wezmą, to na tę chwilę nic więcej od siebie nie mógłbym dać. Trzeba byłoby jeszcze potrenować, poćwiczyć, popracować…

Jonasz Zasowski

Mieliśmy jeszcze rozmowę indywidualną. Pytali nas o to, w czym czujemy się najmocniejsi, co w ogóle chcielibyśmy robić, jakie są nasze plany i jakie mamy marzenia względem pracy. Tydzień później zadzwonił telefon z informacją, że wygrałem rekrutację do działu sportowego. Oprócz mnie, dołączył tu też jeden kolega, z którym miałem okazję brać udział w konkursie, więc teraz obaj pracujemy w TVP [śmiech].

Miesiąc już za Tobą – czym obecnie zajmujesz się w TVP?

Bardzo ciekawa i ekscytująca jest możliwość rozwoju w TVP, bo tak naprawdę to, czym jestem zainteresowany, mogę zakomunikować i będzie to wzięte pod uwagę przy planowaniu mojego rozwoju. Zostałem przyjęty do redakcji internetowej, jest mi to bliskie, bo od 6 lat w tym działam. Zajmuję się tu mediami społecznościowymi: Instagramem, Facebookiem, YouTube’em czy TikTokiem. I to jest moja główna praca. Miałem też okazję być reporterem przy studiu na naszym kanale w serwisie YouTube podczas meczu towarzyskiego Polska-Ukraina. Prowadziłem jeden program „Euro Fest”. Miałem możliwość nagrywać kontent do social mediów na Stadionie Narodowym. Cieszę się, że mogę to robić w ten sposób! Myślę, że od rozpoczęcia sezonu znajdą się tutaj też nowe dziennikarskie przestrzenie dla mnie.

Od początku interesowałeś się obszarem social mediów czy samo życie Cię „wepchnęło” w media społecznościowe?

Ja zawsze lubiłem media społecznościowe. Byłem jeszcze dzieckiem, gdy social media w Polsce powstawały, więc pełniłem rolę obserwatora, oglądającego. Od początku YouTube’a żyję w tym środowisku – najpierw byłem użytkownikiem, potem sam tworzyłem pierwsze strony, udzielałem się na różnych fanpage’ach jako twórca. Bardzo lubię tworzyć „społeczności”; budować wizerunek w taki sposób, żeby był on przyjazny dla odbiorców i żeby rosły zasięgi.

Lubię to, jak jest zasięg. To sprawia mi taką przyjemność! Jakiś post pójdzie viralem albo zbiera pozytywne opinie. […] To coś fantastycznego, że mogę połączyć jeden obiekt moich zainteresowań z drugim – media społecznościowe ze sportem.

Jonasz Zasowski

Content Creator vs. dziennikarz – czym różnią się te dwa stanowiska?

Mam wrażenie, że to trochę łączy się ze sobą. Content Creator, czyli twórca treści… Dziennikarz też jest twórcą treści, to bardzo się przenika. Dlatego często w redakcji współpracujemy z dziennikarzami, pytamy o ich pracę, o to, co czują, jak to widzą. I niech to leci! To symbioza, współpraca pomiędzy dziennikarzami a specjalistami ds. social mediów. Nie upatrywałbym tutaj może jakichś różnic, raczej z chęcią brałbym z każdego z tych stanowisk. Dlatego zdecydowanie fajniej jest być hybrydowym pracownikiem, łączącym wiele umiejętności.

Myślisz, że studia pomogły Ci przygotować się do Twojej pracy?

Bardzo! Przypominam sobie w szczególności jedne zajęcia – traktowałem to głównie jako takie warsztaty telewizyjne – gdy mieliśmy okazję przygotować i nagrać news. Pamiętam, że był taki przedmiot, który nazywał się „Dykcja i emisja głosu”. Warto korzystać też z tego, jakimi ludźmi się otaczamy, zastanowić się, co możemy zrobić, żeby od nich się nauczyć czegoś. Co możemy od nich wyciągnąć? Myślę, że to jest ważne.

W jednym miejscu w pewnym momencie skupia się ponad setka ludzi o dokładnie tym samym zainteresowaniu, co Ty. To są bardzo ciekawe, inspirujące osoby. Wielu moich kolegów i koleżanek ze studiów pracuje w mediach.

Jonasz Zasowski

Czy to znaczy, że często w mediach spotykasz znajome twarze ze studiów?

No! Choćby z Jankiem Piekutowskim mamy okazję się przecinać. To mój serdeczny przyjaciel, który był dziennikarzem w Weszło, a teraz jest redaktorem Meczyków. Cały czas współpracujemy ze sobą w „Angielskim Espresso”. Igor Wiśniewski, inny mój dobry kolega, rozwija się jako dziennikarz muzyczny i pijarowiec. Miałem okazję nawet czasem „propsować” jego wywiady czy rozmowy [śmiech].

W ogóle mnóstwo ludzi, których poznałem, pracuje w PR-ze albo jako specjaliści ds. social mediów. Tak więc jak najbardziej, po naszych studiach ta ścieżka zawodowa może być dwutorowa, a to jest bardzo rozwojowe i fajne.

Podejmowałeś też inne inicjatywy na studiach poza projektami na zajęciach?

Oczywiście! I muszę przyznać, że to dało mi bardzo dużo warsztatu. Studenckie Radio „ŻAK” Politechniki Łódzkiej to było takie miejsce, do którego udałem się najpierw. Zawsze chciałem siedzieć za mikrofonem, pracować głosem. To, ilu poznałem tam wspaniałych ludzi, którzy nauczyli mnie dziennikarstwa… Interesuję się sportem, więc współtworzyłem audycję sportową „Szybciej – Wyżej – Mocniej”. Miałem też okazję warsztatowo nauczyć się przeprowadzania sond.

Takie inicjatywy są bardzo potrzebne, to było moje pierwsze zetknięcie się z dziennikarstwem. Nagrywaliśmy serwisy informacyjne, zdobywaliśmy akredytacje na przeróżne wydarzenia, komentowaliśmy mecze z łódzkich stadionów. Przeróżne możliwości na wyciągnięcie ręki, a to nic nie kosztuje. Jestem dumny, że jestem absolwentem Wydziału Filologicznego, ale też z tego, że jestem Żakowcem.

Zapytałabym Cię o Twoje plany, ale może wolałabym wiedzieć, jakie dalej masz marzenia? Jak chciałbyś, żeby Twoja zawodowa przygoda rozwinęła się?

Nie ukrywam, że od zawsze chciałem być komentatorem sportowym, więc będę do tego dążyć. Chciałbym też rozwijać się jako prowadzący w studiu – nie jako ekspert, bo zawsze była mi bliższa ta perspektywa dziennikarza. To ja wolałbym wypytywać ekspertów o ich zdanie! [śmiech].

Ale chciałbym też rozwijać się jako social media specialist. Chcę łączyć te funkcje – bycie komentatorem i bycie prowadzącym – z działaniem w mediach społecznościowych. Tak wyobrażam sobie moją ścieżkę kariery i moją przyszłość. Będę robił wszystko, żeby tak to wyglądało. Myślę, że ważne jest to, żeby mieć nadzieję, a przy okazji pracować nad tym – to chyba klucz do wszystkiego!

Zdarzyło Ci się występować już w roli eksperta?

Tak, oczywiście! Zajmuję się głównie piłką angielską, od wielu lat. Jestem z nią kojarzony. Pojawiałem się w Kanale Sportowym, w studiu Przeglądu Sportowego w Onecie, a nawet w Meczykach. Jestem czasem zapraszany jako ekspert od ligi angielskiej. Są to, oczywiście, internetowe produkcje. W telewizji mnie jeszcze nie było w roli eksperta.

Bardzo lubię takie powiedzenie: kropla drąży skałę. Warto te wszystkie kropelki na tę skałę spuszczać, bo w pewnym momencie naprawdę ruszy ten wodospad. Nie poddawać się, być cierpliwym, cały czas działać.

Jonasz Zasowski

Czy masz jakąś radę dla osób, które dalej zastanawiają się nad swoją ścieżką kariery – jako absolwent dla studenta?

Działajcie! Oprócz studiów próbujcie też innej aktywności – łączcie nawet najmniejsze rzeczy. To nie jest tak, że te najlepsze rzeczy tak po prostu na Was spłyną. Warto robić też drobne rzeczy, na przykład tworząc podcasty dla Uniwersytetu Łódzkiego na Fali. To wszystko przybliża nas później do naszych celów. Jeśli dla kogoś jest marzeniem praca za mikrofonem, to może to robić na uczelni lub samemu w domu, tworząc kanał na YouTubie lub na Tiktoku.

Na studiach możemy poznać ludzi, z którymi możemy to robić. My mieliśmy mnóstwo pomysłów na to, gdzie iść, co zrobić, co nagrać, co stworzyć… To jest inspirujące! Dzielcie się swoimi przemyśleniami ze swoimi rówieśnikami, twórzcie przeróżne rzeczy, które tylko Wam narodzą się w głowie. No i pokazujcie to światu, bo nigdy nie wiadomo, czy komuś ważnemu nie wpadniecie w oko i nie rozpoczniecie jakiejś ciekawej przygody. Studia to najlepszy czas na rozwój. Dookoła macie wielu ludzi, którzy wzajemnie się napędzają.

Rozmowę przeprowadzono w czerwcu 2024 roku.


Chcesz połączyć pasję z pracą w mediach? Zapoznaj się z zasadami rekrutacji na poniższe kierunki: